Festiwal „Sport i zdrowie – w głowie”. Gala Podróżników
CZAS INSPIRACJI, PRZYGÓD, MUZYKI, SPORTU i REFLEKSJI
Trzecia edycja Festiwalu „Sport i zdrowie – w głowie” oraz gali podróżników na terenie ośrodka Wratislavia w Radzyniu nad jeziorem Sławskim, zwanym też „Śląskim Morzem”, według zgodnej opinii 180 uczestników z 16 województw była wyjątkowym wydarzeniem – zgodnie orzekli zarówno goście gali, jak i uczestnicy z różnych stron Polski i to w zróżnicowanym wieku od 3 do 80 lat.
W czterodniowym edukacyjnym wydarzeniu, które odbywało się 24-27 października 2024 roku pod patronatem i wsparciem finansowym Instytutu Papieża Jana Pawła II, Polskiej Organizacji Turystycznej oraz Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego, fascynujące prelekcje zabrały słuchaczy w podróż po górach, dalekich krainach i nieznanych szlakach.
Wykłady, forum dyskusyjne, projekcje filmów, koncerty zespołów z wybitnymi muzykami, zawody rekreacyjno-sportowe, wystawa obrazów dały wielu osobom potężną dawkę wzruszeń, emocji i utwierdzenia, że wszystko jest w głowie i tylko od nas samych zależy, którą drogę wybierzemy. Słowa Jana Pawła II z banneru Instytutu: „Jeśli chcesz znaleźć źródło, musisz iść do góry, pod prąd” stały się w sposób samoistny mottem festiwalu.
Jednym z głównych wydarzeń było nadanie Korony Himalajów i Karakorum Dorocie Rasińskiej-Samoćko jako pierwszej Polce, która patrzyła na świat ze wszystkich 14 ośmiotysięczników. Ponadto wyróżnienie specjalne otrzymał Piotr Krzyżowski, który 21-23 maja tego roku jako jedyny człowiek na świecie zdobył Lhotse (8516 m) i Mount Everest (8848 m), wspinając się samotnie i bez użycia dodatkowego tlenu z butli. Dokonał tego w niespełna 48 godzin, trawersując przejście tych gór, nie schodząc przy tym poniżej obozu czwartego. Do tej pory nikt w historii himalaizmu tego nie dokonał i to w dodatku w takim stylu. W kolekcji ma 7 ośmiotysięczników.
Najważniejsze były jednak rozmowy i spotkania z ciekawymi ludźmi, podróżnikami, himalaistami i pasjonatami „życia”. Z grona ponad 20 wybitnych postaci wymieńmy chociaż niektóre:
- Leszek Cichy: pierwszy na szczycie Mount Everestu zimą, który 25 lat temu sięgnął po Koronę Ziemi jako pierwszy Polak,
- Peter Chrzanowski: mieszkający w Kanadzie narciarz ekstremalny, paralotniarz i filmowiec polskiego pochodzenia,
- Marcin Cybulski (Cybul): człowiek orkiestra mieszkający w VANIE,
- Jerzy Górski: przebył drogę od narkomana do mistrza świata w ekstremalnym, podwójnym triathlonie Double Ironman,
- Barbara Liśkiewicz: miłośniczka Nepalu, która przeszła w Himalajach niemalże wszystkie szlaki,
- Aleksander Lwow: stanął na czterech ośmiotysięcznikach, autor bestsellera „Zwyciężyć znaczy przeżyć”,
- Dorota Szparaga: pasjonatka długodystansowych szlaków górskich,
- Monika Tarsa: to, co robi z pędzlem i płótnem, zachwycić może każdego, inspirująca wystawa była z najwyższej półki,
- Michał Walczewski: podróżnik i maratończyk; zaliczył już 147 biegów w 72 krajach.
Wieczory uświetniali wybitni muzycy: Tomasz Sienicki, Jerzy Sykut, Jacek Nowak DJ Jack i J.J. Band. Ich muzyka była idealnym dopełnieniem każdego dnia festiwalu.
Nie zabrakło też sportowych wyzwań: Bieg Pamięci Wandy Rutkiewicz i Jerzego Kukuczki (3,3 km, 6,6 km, 10 km), Mila Stulecia George’a Mallory’ego oraz bieg Monte Cassino – pamiętamy (1944-2024).
Najdłuższy dystans – 10 km najszybciej – w czasie 37 minut i 34 sekund pokonał 23-letni Klaudiusz Górski z Legnicy. Na drugiej pozycji uplasował się starszy o 30 lat Andrzej Wojciechowski z Wolsztyna, który pokonał ten dystans w 42 min 54 sekundy, trzeci był mieszkający w Gdyni 34-letni Marcin Cybulski – 47 minut 26 sekund. Tylko 16 sekund za „Cybulem” – jak jest powszechnie nazywany – metę przy ośrodku osiągnęła Beata Lange z Gliwic. Na podium stanęły jeszcze: Kinga Bogulska z Radwanic – 52 minuty 50 sekund (córka gospodarza ośrodka Jacka Łapińskiego) oraz Marta Dunajska z Mławy – 53 minuty 47 sekund.
W klasyfikacji zespołowej zwyciężyła Ekipa w Życiokwicie w pięcioosobowym składzie: Szymon Włodek, Alina Hossa, Aneta Starzyńska, Martyna Bonalska i Barbara Borowiecka. Część osób pokonała truchtem lub marszem krótsze dystanse w myśl idei Pierre’a de Coubertina, odnowiciela starożytnej idei igrzysk olimpijskich: Istotą nie jest zwyciężyć, ale wziąć udział. Nie musisz wygrać, bylebyś walczył dobrze.
Podziw wzbudził najmłodszy uczestnik, trzyletni Filip Milej z Przedszkola nr 65 Pod Wesołym Koziołkiem we Wrocławiu. Na dzień dobry przetruchtał milę z babcią – Danutą Bułkowską-Milej: Myślałam, że to jemu wystarczy. Ja miałam aż nadto. W życiu tyle nie przebiegłam. Na rozgrzewkę wystarczało mi 50 metrów wokół skoczni – powiedziała medalistka halowych mistrzostw świata i Europy, do której przez 29 lat należał rekord Polski w skoku wzwyż (197 cm) I dodała legendarna lekkoatletka, a dziś ceniony pedagog w Szkole Podstawowej nr 29 we Wrocławiu: Filipek zmienił życie nie tylko moje, ale i mego męża Jurka do tego stopnia, że musieliśmy z nim truchtać jeszcze całą pętlę, ponad trzy kilometry. Po tym wyczynie budzi się w nocy i pyta, gdzie jest jego puchar, jego medal, który otrzymał na mecie.
Również w duchu idei Pierre’a de Coubertina rozdzielone zostały nagrody. Otrzymały je osoby, które zajęły miejsca 1-3. Jednak najbardziej wartościowe upominki były losowane wśród wszystkich uczestników. Najcenniejsze – jak zawsze – są pamiątki olimpijskie, a te jakie udało się organizatorom zgromadzić przypominały igrzyska m.in. w Montrealu w 1976 roku, Atlancie w 1996, Sydney w 2000 roku czy Pekinie w 2008 roku.
Bieg na 10 km „W Himalaje” upamiętniał dwie najwybitniejsze postacie w historii zdobywania ośmiotysięczników. Październik tamtych lat był miesiącem zarówno sukcesu Wandy Rutkiewicz, jak i śmierci Jurka Kukuczki.
16 października 1978 roku Wanda Rutkiewicz jako trzecia kobieta na świecie, pierwsza Europejka i pierwsza osoba z Polski stanęła na najwyższym szczycie Ziemi – Mount Evereście (8849 m). W tym samym dniu kardynał Karol Wojtyła został wybrany podczas konklawe w Rzymie na papieża.
Najbardziej sobie cenię to, że byłam pierwszą osobą z Polski. I ten fakt ma dla mnie o wiele większe znaczenie niż to, co tak bardzo akcentowała prasa, że jestem pierwszą Europejką… Istotę tego wejścia postrzegam inaczej. Oto szara osoba, nieznana specjalnie poza środowiskiem alpinistów, nagle, prawie z dnia na dzień, może osiągnąć ten symbol najwyższych trudności, największy cel w życiu. Być może więc wielu ludziom pozwoliłam identyfikować się z tym, w takim sensie, że dla nich też to staje się możliwe. Każdy ma swoje Everesty w życiu – mówiła swego czasu Rutkiewicz, która zaginęła w maju 1992 roku w ataku szczytowym na Kanczendzongę (8586 m).
35 lat temu 24 października 1989 roku przy próbie pokonania nieosiągalnej wówczas dla żadnego wspinacza, legendarnej południowej ściany Lhotse (8516 m) życie zakończył Jerzy Kukuczka, zdobywca 14 ośmiotysięczników, przez wielu teoretyków uważany za najwybitniejszego himalaistę w historii.
Chociaż w zdobyciu Korony Himalajów i Karakorum o niecały rok uprzedził go Reinhold Messner, to jednak wyczyn Kukuczki – zdaniem wielu – jest bardziej imponujący. Jurek wszystkie szczyty zdobył w czasie o połowę krótszym niż jego poprzednik – Tyrolczykowi zajęło to 16 lat i cztery miesiące, a Kukuczce niespełna osiem lat. Po tym sukcesie Messner napisał w depeszy gratulacyjnej „Nie jesteś drugi. Jesteś wielki”.
Przed oficjalnym startem wszyscy uczestnicy trzeciej edycji Festiwalu „Sport i Zdrowie – w głowie”. Gala Podróżników wzięli udział w symbolicznej Mili Stulecia Pamięci Mallory’ego. Minęło bowiem sto lat od pierwszej wyprawy na Mount Everest. W 1924 roku członkowie brytyjskiej wyprawy próbowali zdobyć dziewiczy Mount Everest. Po raz ostatni widziano ich 8 czerwca. To, czy byli na szczycie najwyższej góry świata jako pierwsi czy nie, pozostaje zagadką. Znany amerykański fotograf i dokumentalista Jimmy Chin podczas wyprawy z ekipą National Geographic natrafił niedawno na fragment ciała Irvine’a pod północną ścianą Everestu. Czy Andrew „Sandy” Irvine i George Mallory byli na szczycie w 1924 roku? Teraz wie to już tylko sama góra i zaginiony wraz z Sandym aparat fotograficzny. Poszukiwanie tego małego pudełka z kliszą spędza sen z powiek wielu osobom. Być może to właśnie tam kryje się dowód, który mógłby zmienić historię himalaizmu.
Był jeszcze jeden aspekt edukacyjny imprezy sportowo-rekreacyjnej. W tym roku minęło 80 lat od bitwy o Monte Cassino – największej bitwy lądowej w Europie. Była ona najcięższą i najkrwawszą z walk zachodnich aliantów z niemieckim Wehrmachtem na wszystkich frontach drugiej wojny światowej. Wśród uczestników leśnych zawodów nad jeziorem Sławskim były także osoby, które w maju startowały we Włoszech na 10-kilometrowej trasie z miasta Cassino do nekropolii polskich żołnierzy armii gen. Władysława Andersa. Pamięć o poległych jest naszym obowiązkiem – uważa zarząd klubu Polskie Himalaje i na festiwal zaprosił wrocławianina Jarosława Rubina – 61-letniego podróżnika, blogera, fotografa, miłośnika Włoch i historii 2 Korpusu Polskiego, działacza opozycji antykomunistycznej. Autor pierwszego w Polsce przewodnika Monte Cassino i okolice. Szlakiem 2 Korpusu Polskiego (https://montecassino.info.pl/) przypomniał wydarzenia z 1944 roku i wystartował wraz z uczniami Liceum Ogólnokształcącego Sióstr Urszulanek Unii Rzymskiej we Wrocławiu oraz ich nauczycielkami Magdaleną Kurkowską i Dorotą Kuźniewską. Ci, co pokonali dystans 10 km, otrzymali okolicznościowe medale, identyczne, jak osoby biorące udział w biegu we Włoszech.
Patronami medialnymi festiwalu i gali podróżników był tygodnik „Głos Głogowa” i portal „Maratony Polskie”, gdzie można zapoznać się z wynikami biegów.
Kolejna edycja wydarzenia już za rok, w dniach 1-5 października, w tym samym miejscu, nad jeziorem Sławskim.
Zapraszamy do obejrzenia galerii:
fot. Beata Domaszewicz, Mikołaj Jakub / Kub Sportowy Polskie Himalaje im. Wandy Rutkiewicz