Bł. Jan Paweł II – „charyzmatyczną niespodzianką” w życiu Kościoła

Opublikowano: 11 czerwca 2012 r.
11 czerwca 2012 | Kategorie: Archiwum aktualności 2011-2014, Konferencje

Przed 23 maja 2012 r. przyjęliśmy zaproszenie na uroczystą mszę św., będącą wstępem do całodziennej konferencji „Charyzmat i tożsamość. Sympozjum duchowości honorackiej”, poświęconej problemom duchowości Kościoła, a szczególnie bł. Ojcu Honoratowi Koźmińskiemu (1829-1916). Sympozjum okazało się niezwykle cenną inicjatywą środowiska honorackiego w Polsce, reprezentowanego m. in. przez Centrum Duchowości „Honoratianum” w Zakroczymiu koło Warszawy. Mszy św. koncelebrowanej w bielańskim kościele pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny przewodniczył Jego Ekscelencja ks. biskup dr Piotr Libera. Przypomniał, iż historyczne miejsce, jakim są Bielany stołeczne (Mons Regnus – Góra Królewska), powstało z woli króla Władysława IV. Monarcha sprowadził tam zakonników w białych habitach z tą intencją, ażeby modlili się za króla i o pomyślność wiernych „Rzeczpospolitej obojga narodów”. Po Eucharystii (uczestniczyli matki, ojcowie, bracia i siostry, zakonnicy i zakonnice – aczkolwiek przede wszystkim członkowie zgromadzeń bezhabitowego życia duchowego) właściwe obrady rozpoczęto w Auli Jana Pawła II pobliskiego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Pierwszy prelegent, O. prof. Jacek Salij OP, objaśnił w sposób zwięzły pojęcia główne, patronujące sesji: tożsamość i charyzmat. Przypomniał za św. Tomaszem z Akwinu, iż charyzmat to gratia gratis data (łaska darmo dana), przekraczająca ograniczenia ludzkiej natury. Charyzmaty są jednak darami przeznaczanymi „po coś”, uzdolnieniami pochodzącymi od Boga, by dopomagać ludziom w drodze do zbawienia. W dalszej kolejności wystąpienia O. prof. Salij OP mówił o różnorodności charyzmatów (zwyczajnych i nadzwyczajnych). Zdaniem wybitnego teologa, pisarza i tłumacza, życie kapłańskie i biskupie Karola Wojtyły – bł. Jana Pawła II było i jest w czasach Kościoła nam współczesnego prawdziwą „niespodzianką charyzmatyczną” wynikającą z osobistego, ukrytego życia duchowego, nie tylko z ukształtowanych historycznie mechanizmów sprawowania władzy: duszpasterskiej czy hierarchicznej.

Drugi prelegent, ks. prof. Czesław Parzyszek SAC skupił się na zagadnieniu charyzmatu i tożsamości w nauczaniu Kościoła. Z precyzją i zarazem swadą przypomniał podstawowe uregulowania na ten temat, ilustrując wypowiedź niekiedy przykładami należącymi do bieżącego życia naukowego w Polsce. Odstępując na chwilę od zagadnień żywo obchodzących osoby poświęcone Bogu, przypomniał anegdotę przypisywaną Karlowi Rahnerowi. Ów jezuita i teolog niemiecki podobno sądził, że zarówno modlitwa jak i sen człowieczy mają ze sobą wiele wspólnego. I jedno, i drugie jest albowiem przykładem ufnego powierzenia się Bogu. Człowiek decydujący się na udział w wielogodzinnej sesji naukowej, jak zauważył ks. Profesor, nie powinien obawiać się, że nadmiar obserwacji, spostrzeżeń lub wniosków osłabi zdolność koncentracji, przyczyniając się do stłumienia czujności umysłu lub do… chwilowej drzemki.

Znużenie referentów i nie zawsze chwalebne otium laboriosum słuchaczy nie stały się przecież udziałem omawianego sympozjum w ogóle. Przeciwnie. Podczas kolejnych odczytów oraz dyskusji po części przedpołudniowej obrad, jak i potem, w Auli Jana Pawła II UKSW panował duch pełnego werwy intelektualnej zaangażowania, wzajemnej życzliwości oraz pracowitości uczestników. Odświętny i zarazem roboczy charakter spotkania wymógł drobne zmiany w kolejności wystąpień. W części do południa głos zabrała Siostra prof. Teresa Paszkowska SNMPN z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W części poobiedniej w to miejsce, już zwolnione, uplasowano referat Br. dra Tomasza Płonki OFMCap.

W dyskusji ujawniły się pytania nienowe. Wskazywano (O. dr Andrzej Baran OFM Cap.), że dyptyk tematyczny –„charyzmat i tożsamość” – domaga się członu trzeciego, jakim w płaszczyźnie życia osób konsekrowanych jest „powołanie”. Skoro łaska zakłada naturę człowieka i ją udoskonala, to czy wykładnia objaśnień teologicznych zezwala sensownie na zamianę obu tych porządków? Sprawa łaski wracała parokrotnie, na przemian z zagadnieniem posłuszeństwa, tym bardziej, iż pytano prelegentów o rolę rozmaitych darów w życiu wielu ruchów charyzmatycznych w Kościele. Mówiąc innymi słowy, jaki powinien być profil „nowości” ich działań w stosunku do hierarchicznej i eklezjalno-dogmatycznej struktury Kościoła, by nie burzyły podwalin „budowania na skale” Bożego objawienia i Ofiary Syna Bożego, dając równocześnie możliwość odnowy całej, nie tylko partykularnej, wspólnocie wierzących? Kard. Henri de Lubac SJ opowiadał się np. za tym, by to wierzący chrześcijanin rozpoznawał i odkrywał ścisłą więź pomiędzy ludzką naturą i Bożą łaską, swoją wiarą czy rozumem (por. tegoż, O naturze i łasce, wyd. pol., Kraków 1986). W tym wypadku miarodajnym punktem odniesienia stały się jednak osoba, doświadczenie życiowe, działalność oraz nauczanie bł. O. Honorata Koźmińskiego.

Nie pretendując na tym miejscu do pełnej relacji o całodniowych obradach, wskażmy pobieżnie na dwa referaty. Br. dr Grzegorz Matlak CFD (dolorysta) podjął się analizy tzw. „Tablic”. W zabytku rękopiśmiennym, zwanym w tradycji badawczej „płachtą”, utrwalił się program powołania do życia wielu zgromadzeń duchowych, przygotowany i spełniony przez Błogosławionego Ojca. Próba odczytania zapisków, skrótów i symboli religijnych wykazała, że bł. O. Honorat jako kierownik duchowy czuł się mocno i celowo związany z osobami, delegowanymi następnie do zawiązywania odrębnych wspólnot. Nierzadko, mężczyźni czy kobiety, byli oni najpierw penitentami świątobliwego zakonnika. Niezależnie od wieku, płci, pochodzenia, wykształcenia, sytuacji życiowej. Zwykle po krótkim czasie pomagał im odnaleźć drogę, wiążąc to zawsze, w poczuciu służby Bogu, z miłością i szacunkiem dla osób poszukujących oraz wyszczególnieniem i objaśnieniem darów i obowiązków. Wedle czego starali się prowadzić następnie dalsze swe życie duchowe, a jednocześnie organizowali wspólnoty kolejno powstających zgromadzeń.

Uczestnicy popołudniowej części sympozjum zyskali przeświadczenie, iż dotykają kwestii ważnych i, by tak to ująć, najzupełniej gorących. Nikomu nie przeszkadzało, że była mowa o zagadnieniach pochodzących choćby sprzed stu lat (i to z niewielkim okładem). Wizualizacja – przy zaciemnieniu pomieszczenia oraz powiększeniu rzutowanego dokumentu – wydobyła i kształt rubrycel, wypełnionych pochyłym, zamaszystym pismem bł. O. Honorata, i logiczny podział według materii planowanych spraw, i ich numerację, wprowadzającą porządek, i określenie celów poszczególnych wspólnot. Pieczołowita i godna uznania próba rozszyfrowania wzmianek czy uwag, postawionych w „Tablicach” przy osobach adeptów, tę część wystąpienia pozwala nazwać rodzajem pracy hermeneutycznej nad rękopisem, należącym do zakonnej polskiej kultury dawniejszej. Nie wszyscy założyciele, jak wiadomo, w swym powołaniu wytrwali. Dysponujący nierzadko trudnymi charakterami, ujawniający wybuchowe osobowości czy wybujałe ambicje, na własną rękę modyfikowali otrzymane dary albo zgoła odłączali się od myśli i osoby swego przewodnika (przykładem niech będzie żeńskie zgromadzenie Matki Felicji Kozłowskiej, tzw. mariawitów).

Innym referatem, przykuwającym uwagę, było wystąpienie Br. dra Tomasz Płonki OFM Cap. Mówca rozpoczął od pytań o myśl Błogosławionego Ojca, o czytelność tamtych intencji dziś
. Okazuje się, że działający pośród zaborów w Królestwie Polskim O. Koźmiński, w wielkim stopniu rewolucjonizujący zastane przez siebie formy życia duchowego, jest dziś postacią… prawie zapomnianą. Na recepcję złożyła się przecież nie wyłącznie działalność Błogosławionego, przymnażająca Kościołowi modelunków prawego życia, w posłuszeństwie wiary, ale także i jego pisma. W drugiej połowie XX w. zgłoszono wobec nich wiele opinii krytycznych. A to, że autor wyręczał się pracą sekretarek-pomocnic. A to, że sam nie miał daru pisania, posługując się stylem jednostajnym i ciężkim w lekturze. A to znów, że przygotowywał i pozostawił po sobie kompilacyjne kompendia, których wymiar autorski czy przedmiotowy został znacznie zminimalizowany. Prelegent, informując o poglądach badaczy nieprzychylnych części puścizny świątobliwego zakonnika, podjął z nimi jednak treściwą, acz przekonującą, dyskusję.

Jeśli chodzi o opinie o randze historycznej, to wybitnym kapucynem rodem z Białej Podlaskiej interesował się Prymas Polski Kard. Stefan Wyszyński. Już w 1967 roku powiedział, że zrozumienie działalności zakonnika będzie wymagało dużej pracy. Gdyby chcieć zdać sobie sprawę tylko z twórczego zaangażowania naszego Błogosławionego, wypada przypomnieć, iż pozostawił po sobie 60 tys. stron tekstu pisanego (dla porównania: bł. Jan Paweł II zostawił 80 tys. stron). Korzystał nie wyłącznie z dawnych żywotów świętych, ale ze współczesnych mu czasopism, np. francuskich, choćby i pośrednio. Zarzuty – marnego stylu pisarskiego, nieoryginalności, samowolnie lub mimowolnie przypisywanej sobie erudycji, braku krytycyzmu w stosunku do źródeł historycznych itp. itp. – jak utrzymywał Br. dr Tomasz Płonka OFM Cap., nie wytrzymują atoli próby dokładniejszej analizy. Część piszących sformułowała je bez podania szczegółowych dowodów. Część znajdowała uzasadnienie dla krytycznej oceny dzieł, mało miejsca przeznaczając na ich podział systematyczny. (Znajdziemy tutaj, naturalnie, i pisma gorsze, i napisane lepiej, zwłaszcza powstałe pod koniec życia, gdy autor, nie mogąc spowiadać, oddał się propagowaniu idei Chrystusowych za przykładem św. Franciszka z Asyżu, albo dokumentów o świętych, właśnie dzięki programowo traktowanemu pisaniu).

W przerwie sesji padło dość prostoduszne pytanie, czego jeszcze potrzeba, aby postać tej miary została świętym? Ogłoszony błogosławionym w 20. rocznicę pontyfikatu Jana Pawła II, przez papieża-Polaka, główny bohater sesji majowej w 2012 r. czeka otóż dotąd na wstawiennictwo za przyczyną cudu, tak jak nie wymagał tego dwa lata temu w celu beatyfikacji (jako męczennik) bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Kimś nieomal wtedy współczesnym O. Koźmińskiemu, współdziałającym nieco wcześniej w Kościele XIX w., jest np. św. Jan Maria Vianney (1786-1859). Równie znamienity, niestrudzony spowiednik, głosiciel potrzeby apostolatu świeckich, czciciel Krzyża i Męki Pańskiej, kapłan posiadający wielki dar pociągania ku Bogu i odczytywania pragnień skrytych, pozamaterialnych, w ludzkich sercach.

Sympozjum towarzyszył mały kiermasz książek ukazujących się pod auspicjami wydawnictw kamedulskich, kapucyńskich, franciszkańskich, loretańskich i in. Z czasopism można było kupić np. archiwalne oraz bieżące numery „Głosu Ojca Pio”. Po uzupełnieniach, materiały z konferencji oraz teksty dodane, na których wygłoszenie po prostu nie było czasu, znajdą swą czytelniczą przyszłość jako tom 9 serii „Bibliotheca Honoratiana” wydawanej przez Centrum Duchowości w Zakroczymiu. Postać Jana Pawła II przewijała się zresztą podczas tej konferencji wielokrotnie. Bliższy nam w czasie wielki rodak wyznaczył granice postaw bliskich świętości jako daru kształtującego albo i utrwalającego tożsamość człowieka w Bogu. W niczym nie przesłania to wzoru pobożnego życia, możliwego do osiągnięcia według odrębnych pobudek, przez innych ludzi. Teraz, niedawno, czy w odleglejszej przeszłości. Obecni podczas pogrzebu O. Honorata byli przeświadczeni, że umarł człowiek święty. To przekonanie w 1916 r. podzielali również ludzie dalecy od Kościoła, nie uczestniczący w pochówku zakonnika w Nowym Mieście nad Pilicą bezpośrednio, nie będący nawet chrześcijanami. I to samo przeświadczenie o świętości zmarłego spotkało nam współczesnych w kwietniu 2005 r., już podczas odchodzenia w cierpieniu papieża oraz pełnej znaków ceremonii grzebalnej Ojca Świętego Jana Pawła II w Rzymie.

Odpowiadając na zaproszenie, a także dokumentując niniejszym udział w sympozjum 23 maja br., zorganizowanego z pasją i zarazem szacunkiem (co ważne: zaprezentowano kilka prac nowoczesnych pod względem metodologicznym), pozwalamy sobie czekać na książkę naświetlającą meandry życia, dzieła i samej już kontynuacji dzieła bł. Ojca Honorata Koźmińskiego. Dzieła prowadzonego tym bardziej wytrwale, wiernie i starannie, włączonego w historię kultury umysłowej w Polsce. Wszystko to, można mieć nadzieję, ze służebną miłością, w prawdzie o tożsamości zakonnej, o charyzmatach, o powołaniu do życia duchowego.

mt_gallery: